Rąb. Daria Kaszubowska: „Kobieta nie musi iść dokładnie taką samą, utartą ścieżką…”

Rąb. Daria Kaszubowska: „Kobieta nie musi iść dokładnie taką samą, utartą ścieżką…”

Z Darią Kaszubowską, kaszubską pisarką, byłą dziennikarką oraz szczęśliwą matką, między innymi o godzeniu roli w rodzinie z pracą twórczą oraz o jej nowych dziełach, które już niebawem ujrzą światło dzienne rozmawiał Andrzej Baranowski.

Andrzej Baranowski: Jeszcze kilka lat temu mówiło się o Tobie jako o lokalnej dziennikarce, a dziś jesteś cenioną pisarką. Jaka była Twoja droga od dziennikarstwa do pisarstwa?

Daria Kaszubowska: Tak właściwie pierwsze było pisarstwo. Pisałam od zawsze i przez to zajęłam się dziennikarstwem. Zaczęłam pracę w mediach żeby zarobić dodatkowe pieniądze i początkowo nie sądziłam, że będę się tym zajmować tak długo. Pisałam jednak odkąd pamiętam, brałam udział w konkursach w czasach szkoły, tworzyłam opowiadania. Jak byłam mała to można powiedzieć, że już po poznaniu pierwszych liter próbowałam pisać. To wszystko doprowadziło mnie do pracy w takich mediach, jak „Głos Kaszub”, Kartuzy.info czy „Gość Niedzielny”. Potem pojawiła się rodzina, dzieci, w mediach jednak w dalszym ciągu sobie dorabiałam. Można powiedzieć, że w moim życiu dziennikarstwo przeplatało się z pisarstwem.

Reklamy

A.B.: Jak wspominasz swoje pierwsze pisarskie dzieła?

D.K.: Teraz jak do nich wracam to chcę mi się śmiać. Pisałam je jeszcze na studiach. Postrzegam je jako takie opowiastki, słabe stylistycznie. Jednocześnie wówczas otrzymywałam pierwsze nagrody, więc chyba nie było najgorzej. W moim odczuciu jednak były one dużo słabsze niż to, co piszę teraz.  Stawiam obecnie na lokalną historię Kaszub, chciałabym ją bardziej rozpowszechnić.

A.B.: Co Twoim zdaniem jest pięknego w tworzeniu opowieści?

D.K.: Myślę, że przede wszystkim możliwość przekazania swoich myśli, tego czego udało mi się doświadczyć bądź dowiedzieć, a ponadto możliwość przelania tego na papier oraz sprawienia, że osoba czytająca to może się wczuć w moją opowieść. Staram się, aby moje dzieła nie były suche, aby tworzyły one swego rodzaju nić porozumienia między mną, a czytelnikiem. Póki co nie mam na koncie autorskich powieści. Pisałam opowiadania oraz napisałam dwie książki historyczne – jedną zawierającą relacje świadków Marszu Śmierci w Pomieczynie pod tytułem „Stutthof jidze. Marsz Śmierci we wspomnieniach mieszkańców Pomieczyna i okolic”, stworzoną wspólnie z członkami Stowarzyszenia „Rodzina Kolpinga” w Pomieczynie i drugą – biografię księdza Bronisława Szymichowskiego pod tytułem”Wierny Bogu i Kaszubom. Księga życia księdza Bronisława Szymichowskiego”. Moja drugie historyczne dzieło aktualnie jest w druku, niebawem opowiem o tym więcej.

A.B.: Jaki był Twój największy sukces jako pisarki?

D.K.: To zależy. Ubiegły rok, mimo że upłynął pod znakiem pandemii, był dość ciekawy. Miałam sporo czasu na różne przemyślenia jeśli chodzi o pisanie. Można powiedzieć, że rok 2020 był obfity w te sukcesy (śmiech). Ostatnio zdobyłam pierwszą nagrodę Grand Prix w XXXV Ogólnopolskim Konkursie im. Mieczysława Stryjewskiego w Lęborku, było to dla mnie ogromne wyróżnienie. Jak się potem dowiedziałam, jestem pierwszą laureatką tego konkursu, która w swoim dziele poruszyła tematy kaszubskie, a organizowany jest on od 35 lat. W międzyczasie brałam również udział między innymi w konkursie literackim „Powiew Weny” w Wejherowie czy w „Słowotoku” w Chmielnie u Piotra Chistowskiego, tam również zdobyłam nagrody. Dużym zaskoczeniem jest dla mnie biografia księdza Szymichowskiego. Myślałam, że będzie to najwyżej „małe lokalne dzieło”, a tymczasem zainteresował się nim na przykład IPN (Instytut Pamięci Narodowej), jak również ksiądz profesor Anastazy Nadolny, dyrektor Archiwum Diecezji Pelplińskiej. Ponadto wzbudziła ona również zainteresowanie takich ludzi ze świata historii, jak doktor Daniel Gucewicz (pracownik IPN), który sam również pisze książki. Dla mnie to wielkie wyróżnienie, że zostałam przez tych ludzi zauważona, doceniona i że tak podobał im się mój styl pisarski oraz podjęta tematyka.

A.B.: Wiem że jesteś szczęśliwą mamą czwórki dzieci – dwóch chłopców i dwóch dziewczynek. Jak to się ma do pracy pisarza, biorąc pod uwagę fakt, że jednak tego rodzaju zajęcie wymaga ogromnego skupienia?

D.K.: Kiedyś przeczytałam pewne bardzo mądre stwierdzenie na ten temat – dlaczego więcej sukcesów w poszczególnych dziedzinach odnosili mężczyźni? Bo kobiety nie miały na to czasu, musiały zajmować się domem i dziećmi (śmiech). Wówczas być może nie było czasu na to, żeby się rozwijać. Teraz mamy lepsze czasy, a mianowicie kobieta nie musi iść dokładnie taką samą, utartą ścieżką. Oczywiście nie jest łatwo to pogodzić. Zazwyczaj albo się jest mamą taką na 100 procent, która w pełni oddana jest dzieciom i rodzinie, albo robi się karierę. W moim przypadku w dzień jestem dla rodziny, a nocami piszę. Śpię zaś w tak zwanym międzyczasie (śmiech). Tak to mniej więcej wygląda.

A.B.: Czy tęsknisz czasami za dziennikarstwem?

D.K.: Bardziej tęsknię za ludźmi, z którymi pracowałam w mediach. Za samą formą pracy, za zarwanymi weekendami i gonieniem za tematami już niekoniecznie.

A.B.: Co powiedziałabyś wszystkim tym, którzy chcą pisać książki, ale obawiają się, jak ich dzieła zostaną przyjęte przez ludzi?

D.K.: Wydaje mi się, że jak ktoś chce pisać, to i tak będzie to robił, jak ktoś chce śpiewać to również zajmie się tym bez względu na wszystko. Jeśli czujesz, że coś lubisz i kochasz to będziesz to robił, nawet jeśli nie zawsze będzie ci to wychodzić. Był taki moment w moim pisarstwie, że co chwilę miałam do czynienia z porażką. Nic nie szło po mojej myśli, ale mimo to pisałam dalej. Miałam takie poczucie, że po prostu muszę to robić. Przy okazji wciąż się uczyłam czegoś nowego, rozwijałam. Obecnie piszę też powieść w ramach stypendium z urzędu marszałkowskiego, dotyczącą historii Kaszub. Nazywam to „powieścią”, gdyż oprócz historii będą tam też wątki kryminalne i romantyczne, aby lepiej się to czytało. Będzie to opowieść o czwórce braci, żyjących w czasach po I wojnie światowej. Zobaczymy co z tego wyniknie, mam nadzieję, że uda mi się to wydać w tym roku.

A.B.: Jakie błędy według Ciebie popełniają początkujący pisarze?

D.K.: Nie wiem, nieszczególnie śledzę książki początkujących pisarzy. Na swoim przykładzie mogę jedynie powiedzieć, że jak byłam młodsza, to chciałam zrobić wszystko na raz. Chciałam szybko coś wydać, a tak naprawdę jeszcze niewiele miało się do powiedzenia. Tak się niestety nie da. Warsztat pisarski szlifuje się przez całe życie, żeby coś przekazać czytelnikowi trzeba mieć pewne doświadczenia. Wypracować należy również swój styl. Są jednak pisarze, którzy zaczynają tworzyć w wieku kilkunastu lat, a ich dzieła stają się bestsellerami, także przykłady są różne. Mogę jedynie wypowiadać się za siebie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*