Promocja książki o Baninie i okolicach [ZDJĘCIA]

Promocja książki o Baninie i okolicach [ZDJĘCIA]

Zainteresowanie nową publikacją o Baninie (częściowo także Miszewie, Rębiechowie i Pępowie) przeszło najśmielsze oczekiwania. Wielka sala w Baninie pękała w szwach. Przybyło około 150 osób pragnących poznać korzenie swych miejscowości.

IMG_8201

Zdjęcie 5 z 6

Były władze gminy z burmistrzem Wojciechem Kankowskim i przewodniczącym Rady Miejskiej Witoldem Szmidtke na czele, byli radni, sołtysi Banina, Pępowa i Tuchomia oraz liczni goście.  Wśród nich pochodzącą z Rębiechowa 91-letnia Elżbieta Wiśniewska z Oliwy.

– Obawiałam się tej wyprawy, ale jestem bardzo szczęśliwa, że jestem tu. Tyle znajomych ludzi, no i przede wszystkim ta książka. Odnalazłam się tu nawet na zdjęciu przy szkole w Rębiechowie, do której chodziłam przed wojną – wspominała seniorka, która w Oliwie zamieszkała przed rozbudową lotniska w Rębiechowie i związanym z tym wywłaszczeniem wielu mieszkańców. Do Banina przybyła wraz z dwiema córkami i synem, który przez wiele lat był dyrektorem ogólniaka w Pelplinie i prezesem tamtejszego oddziału ZKP.

Reklamy

Promocja rozpoczęła się od wprowadzenia sztandaru ZKP Banino i odśpiewania hymnu kaszubskiego.

– Wiele miejscowości ma swoje monografie opracowania historyczne, które zostały zlecone przez włodarzy miast lub gmin, część powstała z potrzeby serca i  poczucia odpowiedzialności by zachować dla następnych pokoleń to co było przed nami i co jest teraz. To dzieło właśnie tak powstało. Jest to mozolna praca ale wymaga konsekwencji i pasji ze strony autora – podkreślała prezes O/ZKP w Baninie, Elżbieta Pryczkowska witając zebranych gości. Przywołała też Małgosię Laskowską i Adasia Stępskiego podając ich za przykład umiłowania kaszubskiej ojczyzny, mimo że oboje mają korzenie w różnych częściach kraju. Zgłębiają wiedzę o Kaszubach, należą do kaszubskich grup muzycznych. Dają najlepsze świadectwo pokochania nowej tatczëzny.

Małgosia jest członkiem zespołu „Mùlczi” z Miszewa, którego występ przyjęto z ogromnym entuzjazmem. Z wielką uwagą obejrzano także krótki film o Baninie przygotowany specjalnie na tę uroczystość. Ukazał on najciekawsze miejsca wsi i jej specyfikę, także trochę historii.

– Przez stulecia była to piękna kraina położona w zlewni rzeczki Strzelniczki. Jej mieszkańcy żyli w ścisłej harmonii z naturą. Obrabiali pola. Ziemie Banina i Barniewic zawiadywane były przez cystersów, Rębiechowa przez norbertanki, a Miszewo z Miszewkiem, także Pępowo, były własnościami szlacheckimi. Był to także czas świetnej prosperity gospodarczej tego obszaru – podkreślali prowadzący imprezę (po polsku i kaszubsku) studenci Weronika i Piotr. Weronika także odśpiewała jedną pieśń „Wiedno Kaszëbë” oraz zachęciła wszystkich do wspólnego odśpiewania „Kaszëbsczich jezór”.

– Analizując te wszystkie działania to trudno oprzeć się wzruszeniu. Ja również jestem z tej ziemi i czuję silny emocjonalny z nią związek. Wiem, co to umiłowanie tatczëznë, czego też serdecznie życzę wszystkim mieszkańcom, którzy tak licznie się tu osiedlają – mówił burmistrz Wojciech Kankowski.

Spotkanie zakończyło się wpisaniem grubo ponad stu dedykacji oraz długimi rozmowami o dawnym i przyszłym Baninie i okolicy.

 

Laudacja dotycząca książki „Banino – dzieje dramatyczne i piękne”

Jestem niezwykle zaszczycona, że mogę wypowiedzieć kilka słów laudacji na temat książki prezentującej tak bliskie naszemu sercu tereny. Tutaj, w Rębiechowie, się wychowałam. Do Banina chodziłam do szkoły podstawowej. Tu rozpoczęła się moja życiowa droga.

Dlatego to dzieło jest czymś, co jest zapisem naszych wspólnych dziejów.

Książka liczy 280 stron.  Podzielona jest na cztery rozdziały. W pierwszym  opisane są dzieje wsi począwszy od najdawniejszych – prehistorycznych – czasów, poprzez okres trwania

I Rzeczypospolitej, smutne czasy zaboru pruskiego, a skończywszy na odzyskaniu niepodległości przed stu laty.

Drugi rozdział omawia czas po 1920 roku, czyli okres 20-lecia międzywojennego. Był to czas intensywnego rozwoju wsi. Banino było wówczas nadgraniczną gminą polską. Istniał tu urząd gminy, posterunki policji, poczta i inne instytucje. Życie gospodarcze skupiało się wokół majątków ziemskich oraz licznych gospodarstw indywidualnych. Szczególną – wręcz sensacyjną – wartością jest opis największego sukcesu, jaki odniosło Banino w roku 1936. Było to zdobycie głównej nagrody na wielkich dożynkach kaszubskich w Kartuzach.

Należą się tu wielkie gratulacje dla autora za odkrycie tej historii i jej szczegółowe przedstawienie, także na przepięknych przedwojennych fotografiach.

Rozdział drugi opisuje tragizm II wojny światowej, a zwłaszcza okrucieństwo jakiego doznała miejscowa społeczność u schyłku wojny, zarówno z rąk niemieckich jak i radzieckich.

Po kilku latach ucisku nastąpiła względna stabilizacja, co opisano już w III rozdziale.

Banino nadal było wsią gminną. Ten stan trwał do 1954 roku, kiedy to utraciło pozycję dominującej miejscowości terenu. Wtedy stało się siedzibą Gromady, podobnie jak Firoga i Czeczewo, dawniej wchodzące w skład gminy Banino. Ten stan trwał do 1972 r., kiedy to Banino stało wsią sołecką podległą gminie Żukowo.

Trzeci rozdział obejmuje czasy współczesne, od 1989 roku do chwili obecnej. Dzięki opisom i dołączonym tabelkom możemy prześledzić, w których latach i w jakim tempie rosła liczba ludności Banina. Ten rozdział zamyka narrację historyczną Banina oraz ściśle z nim powiązanych sąsiednich miejscowości: Rębiechowa, Barniewic, Nowego Świata, Czapli, Pępowa oraz Miszewa i Miszewka. Stąd mamy w podtytule książki informację, że praca dotyczy także tych sołectw.

Rozdział IV dotyczy katolickiej tradycji naszych wsi. Opisuje on przydrożne i przydomowe krzyże i kapliczki z terenu obecnej parafii Banino. Sama historia kościoła i parafii opisana jest w poprzednim rozdziale. Zamieszczony jest także akt erekcyjny powołania parafii.

Książkę uzupełnia obszerny aneks. Czytamy w nim o znanych i zasłużonych ludziach z Banina i okolic. Dzięki temu dowiadujemy się o wartościowych postaciach, którzy wyszli z tej ziemi, a o których już mało kto pamięta.

Kolejna część aneksu dotyczy tematyki szczególnie mi bliskiej, ponieważ przybliża biogramy księży i sióstr zakonnych pochodzących z terenu obecnej parafii.

Całość zamykają arcyciekawe i wzruszające wspomnienia o Baninie i okolicy.

Szczególnie urzekła mnie historia opisana przez niemal stuletnią mieszkankę Warszawy, która opisała wakacje z dzieciństwa w Baninie. Dzięki temu wiemy, że przed Goertzami właścicielami majątku byli Bukowscy. Znamy też dokładnie lata ich gospodarowania, a przede klimat ówczesnych czasów, jaki panował nie tylko na majątkach ale i w całej naszej społeczności.

Ogromnym walorem promowanej książki jest bogata dokumentacja fotograficzna. Publikacja zawiera około 150 zdjęć, zarówno archiwalnych, jak i współczesnych. To one ukazują nam piękno naszych przydrożnych krzyży i kapliczek, prezentują nam znane postaci z tego terenu, obrazują historię najnowszą, zwłaszcza powstawanie parafii. Przez to świadczą o głębokiej wierze mieszkańców parafii. W książce zaprezentowano też najciekawsze zdjęcia ukazujące dzieje szkolnictwa, zarówno przedwojennego w Rębiechowie i Miszewie, jak i budowę szkół (przy ul. Lotniczej i przy ul. Tuchomskiej) w Baninie i ich współczesne funkcjonowanie.

„Cudze chwalicie, swego nie znacie” – nikt już nie będzie mógł powiedzieć takich słów o tych, którzy przeczytają tę książkę. Zawarte w niej treści stanowią cenne przypomnienie, a zapewne dla wielu, bogate źródło wiedzy o ludziach, którzy wyszli z tej ziemi, bądź też którzy poświęcali się dla tej ziemi – dla nas – potomnych.

Dziękuję autorowi , panu Eugeniuszowi Pryczkowskiemu za kompetencję oraz wnikliwość i rzetelność badawczą, na którą wskazuje zamieszczony w książce tekst. Życzę dalszych sukcesów naukowych w dziedzinie literackiej oraz niegasnącego zapału i sił w krzewieniu szeroko pojętej kultury naszej Małej Ojczyzny.

Honorata Pettke CSSE

Od Eugeniusza Pryczkowskiego, autora książki:

Lubòtny Gòsce tegò zéńdzeniô, czcigodni zebrani!

Rozrost Banina notowany w ciągu ostatnich dwudziestu lat jest zdumiewający i na pewno też dla większości z nas zaskakujący. Jest to proces, który trwa w zawrotnym tempie, które może się jeszcze nasilać. Jego motorem napędowym jest wciąż jeszcze niedosyt mieszkań w kraju oraz prawo rynku, które otwiera przedsiębiorcom budowlanym możliwość sporych zarobków. Niestety, ten aspekt powoduje, że traci na tym estetyka okolicy, znikają wartościowe obiekty i miejsca, pojawiają się nawet przekłamania, jak promowanie nowych osiedli powstających w sąsiednich wsiach z wykorzystaniem jednak spopularyzowanej nazwy „Banino”.

Te w szybkim tempie zachodzące zmiany urbanistyczne oraz społeczne – w tym także etniczne – generują ciąg różnych zjawisk, zarówno negatywnych jak i pozytywnych. Na plan pierwszy wypływają problemy infrastrukturalne. Mieszkańcy potrzebują dróg, lamp, chodników, kanalizacji i innych niezbędnych do życia udogodnień. To całkiem zrozumiałe, choć na pewno spędza sen z powiek władzy sołeckiej i samorządowej. Wśród wielu pozytywów należy wskazać na społeczną integrację realizowaną w dużym stopniu przez organizacje pozarządowe, wzajemną pomoc czy  pobudzanie do osiągania wyższych poziomów aktywności artystycznej, zawodowej czy naukowej.

Wszystko to – mając na względzie dalszy rozrost wsi – przynosi dla nas wezwania, każe już teraz patrzeć w nie tak odległą przyszłość i koncentrować wysiłki, które przygotują nas w pełni na przyjęcie za nią odpowiedzialności. Taka świadomość dobrej wspólnej przyszłości powinna stać się naturalną potrzebą wszystkich mieszkańców. Żeby tak było trzeba pokochać swoją wieś, miasto, okolicę. Trzeba czuć z tym terenem silny emocjonalny związek, należy z szacunkiem i wyrozumiałością odnosić się do każdego mieszkańca. Zwłaszcza zaś należy głęboko doceniać dorobek minionych pokoleń, ich pracę, pot, często przelaną krew, po to przecież, byśmy my dziś i w przyszłości mogli tu dobrze i bezpiecznie żyć. Stąd wypływa generalna potrzeba poznania dziejów Banina i okolicy, jak się okazuje dziejów bardzo ciekawych: często dramatycznych, ale także niezwykle pięknych.

Poznanie tych dziejów powinno napełnić nas zdrową dumą. Stwierdzenie „Jestem mieszkańcem Banina, Miszewa, Pępowa, Rębiechowa” czy jakiejkolwiek innej miejscowości, winno dla każdego brzmieć majestatycznie, powinno być źródłem szczerej radości. Jednocześnie w tak pojmowanym sformułowaniu zawiera się troska o naszą okolicę i każdego mieszkańca. Zawiera się w nim też całe to piękne dziedzictwo, którego my jesteśmy spadkobiercami i kontynuatorami. Wówczas staje się naszym miłym obowiązkiem – zwłaszcza wobec naszych poprzedników, a także następców – godnie i mądrze dbać i przekazywać to dziedzictwo. 

W promowanej książce podjąłem trud zdefiniowania przede wszystkim właśnie tego dziedzictwa. Muszę przyznać, że pracy tej towarzyszyła nieustanna radość ciągłego okrywania niezwykle ciekawych rzeczy. Prawdziwą perłą jest przedwojenna historia wielkiego sukcesu Banina na wielkich wojewódzkich dożynkach w Kartuzach. Udało się zainicjować to odkrycie dzięki zdjęciu odnalezionemu w poznańskim archiwum, na którym widnieje napis „Banino”, a zwłaszcza dzięki relacjom sędziwych mieszkańców. Na pierwszym miejscu wymienić trzeba prawie stuletnią Marię Kobielę z Kościerzyny, pochodzącą z domu Richert z Banina. To ona grała jedną z głównych ról w tamtym wydarzeniu. Ta piękna historia pokazuje, że istniał tu przed wojną zespół, że mieszkali tu bardzo zdolni i kreatywni ludzie.

Wielokrotnie ta kreatywność, rozsądek, doświadczenie, także pracowitość i wytrwałość, decydowały o przetrwaniu w czasie wojny. Nie wolno nam zapominać, że gminne wówczas Banino i okolica były obszarem straszliwego frontu radziecko-niemieckiego w walkach o Gdańsk. Skala cierpienia była tu przeogromna. Dzięki licznym relacjom żyjących i nieżyjących świadków (wspomnę choćby takie nazwiska jak: Stanisław Hasse z Miszewa, Alojzy Falk z Banina, Franciszek Bollin z Rębiechowa, czy żyjące osoby Gertruda Richert z Banina, Agnieszka Pettke i Aniela Woźniak) udało się ocalić od zapomnienia bardzo dużo bezcennych szczegółów z tych dramatycznych dni. Udało się też stworzyć pierwszą listę ofiar ostatniej wojny zawierającą blisko stu nazwisk. Wszystkim moim rozmówcom, wymienionym i niewymienionym, dziękuję w sposób szczególny za wszelkie informacje. Książka ta jest przede hołdem dla nich i dla wszystkich, którzy przed nami współtworzyli tę kaszubską tożsamość naszych wsi.

Ta generalna wartość, ukształtowana przez ludzi w ciągu wieków, skondensowana jest – być może trochę nieudolnie – na tych bez mała 300 stronach. Jest to już teraz niejako kamień węgielny pod dalsze strategiczne decyzje dotyczące przyszłości wsi i okolicy. Wskazuje na pewne możliwości, a czasem konieczności, dalszych działań. W zakończeniu książki prezentuje wizję 15 -tysięcznego Banina i jego możliwego funkcjonowania.

Kończąc pragnę podziękować wszystkim, którzy pomogli mi, wspierali i zachęcali do stworzenia tej pracy. Jeszcze raz dziękuję wszystkim moim informatorom, dziękuję znakomitym recenzentom ks. prof. Janowi Perszonowi i prof. Karolowi Polejowskiemu za wnikliwą analizę i sugestie, dziękuję siostrze Krystynie Honoracie Pettke za laudację i pomoc w zbieraniu materiałów, franciszkaninowi Zbigniewowi Joskowskiemu i prof. Andrzejowi Grothowi i wielu innym za cenne podpowiedzi. Gorące podziękowania dla wielu mieszkańców za bezcenny materiał ikonograficzny, zwłaszcza za najdawniejsze zdjęcia. Na koniec najgoręcej dziękuję mojej Rodzinie, zwłaszcza żonie za cierpliwość, wyrozumiałość i wszelaką pomoc. Wszystkim wielkie Bóg zapłać.

Eugeniusz Pryczkowski

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*